Dziś odwiedziła Kraków osoba, z którą od dawna się przyjaźnię. Po wielu różnych wątkach wszedł temat sztuki i bieżącego życia kulturalnego. Konkluzją było stwierdzenie, że w Warszawie są pieniądze i za nimi przyjeżdżają artyści, natomiast w Krakowie jest klimat i historia... W Stolicy można zarobić i pieniądzem wiele rzeczy kupić, a w Krakowie zachwycać się urokiem zabytków i dawne wspominać czasy.
Cóż, w Warszawie ludzie nawet na katar biorą tabletki, co w krakowskim pojęciu jest nie do pojęcia, bo wyznaje się zasadę, że jak się ma katar, to potrzebna chusteczka.
I dialog dzisiejszy:
- Chcesz tabletkę na katar?
- Dziękuję, jestem z Krakowa. :)
P.S.
Podoba mi się - na tyle, na ile ją znam - Warszawa; co więcej, ciekaw jestem tego miasta, nie wiem do końca dlaczego, ale mnie pociąga, chciałbym je kiedyś poznać lepiej.
Nie byłem szczególnie przekonany do pisania bloga, ale... Niekiedy minimalny nadmiar czasu skłoni do robienia rzeczy wcześniej niepomyślanych. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Może jakieś wysypisko myśli przynajmniej. :)
wtorek, 13 października 2009
sobota, 10 października 2009
Zatrzymać czas
Ostatnio w rozmowie ze znajomymi zauważyliśmy parę truizmów: że wiele rzeczy ucieka, że życie biegnie jak oszalałe i w tym wszystkim samemu ciągle gdzieś się pędzi. No Kolumbami to nie zostaliśmy...
Zastanawiałem się później jak to jest, że przez ostanie lata czy dziesięciolecie tak wszystko szybko ucieka i odniosłem się do czasów dawniejszych, znanych mi jedynie z książek lub opowiadań rodziców czy dziadków, gdy jeszcze żyli. To, co uderzało i powtarzało się wielokrotnie w ich opowieściach to częste spotkania z ludźmi, wieczorne rozmowy, spotykanie się w domach, udział w wiejskich uroczystościach kościelnych czy świeckich.
Zaczęło mi świtać w głowie, że biegnący czas (dawniej też mieli ludzie co robić i było ciężej, bo cała armia wynalazków nie zastępowała wysiłku fizycznego człowieka) ludzie potrafili zatrzymywać.
A zatrzymywali przez bycie ze sobą. Może nie były to wielkie imprezy, ale tylko zwykłe rozmowy, dzielenie się swoimi doświadczeniami, wiadomościami o innych - tzw. plotkami :) To było przecież utrwalanie zdarzeń, emocji, zachowań i twarzy ludzi ze sobą przebywających.
Kto po takim spotkaniu narzekał, że stracił niepotrzebnie wiele czasu?
Dziś też mam wrażenie, że inni ludzie, szczególnie bliscy i znajomi, pozwalają oderwać się od ciągłego załatwiania, biegania i złapać odpowiedni dystans, też do samego siebie. A nie jest to wcale takie bardzo łatwe, przynajmniej dla mnie.
Obecny sposób życia odpycha ludzi od siebie, chce skazać na samotność w jedynym towarzystwie mody, gadżetów i nowinek technicznych. Gubimy więzi międzyludzkie, które pozwalają nam choć trochę być ze sobą bez względu na czas.
Więc być ze sobą, cieszyć się wzajemnie z siebie to najważniejszy, największy i nieoceniony skarb, jaki my - ludzie - mamy.
Znalazłem taki cytat, którym skończę moje quasi-filozoficzne wywody. Być może jest on nieco patetyczny, ale moim zdaniem prawdziwy. Zamiast drugiego słowa można - wg mnie - wstawić jeszcze "przyjaźń", "dobrą znajomość" i nie spowoduje to dewaluacji tej sentencji.
"Tylko miłość potrafi zatrzymać czas."
Jan Jakub Rousseau
P.S.
A tak na koniec jeszcze mi się pomyślało, że ten cytat jest prawdziwy w całej swojej pełni. Zobaczmy nawet na Boga - w rozumieniu chrześcijan. Jest On przecież Miłością, i co ciekawe - czas Go nie dotyczy. Zatem Miłość rzeczywiście może zatrzymać czas :)
poniedziałek, 5 października 2009
Chorągiewka
Osłabiło mnie niezwykle mocne doświadczenie ostatnimi czasy - spotkałem bowiem się z tym, że własne poglądy (istotne), słowa, zachowanie dostosowuje się do środowiska, ludzi, sytuacji, w których się przebywa.
Nie mam ma myśli tutaj radykalizmu w każdym, nawet najmniejszym szczególe, bo nie wiem, czy to jest możliwe.
Ale kwestie fundamentalne tak traktowane - rozbrajają... Po raz pierwszy od dawna czułem bezradność i zupełną niemoc.
Chyba wiem teraz jeszcze bardziej i lepiej rozumiem, co to znaczy ludzka wolność - nie można prawdomówności, stałości przekonań czy zachowań nikomu narzucić. Jednocześnie absurd ale i też granica wolności człowieka: widzieć, jak robi sobie szkodę lub jak błądzi i nie móc tego mu zabronić ani zrobić nic, czego on nie chce, żeby nie ingerować w jego wolną wolę.
To samo musi z człowieka wypływać.
Dojrzałość wewnętrzną nie zawsze zdobywa się z wiekiem, czasem można dorosnąć i twierdzić, że się jest dorosłym, a wewnątrz być nieukształtowanym, bez stałych zasad i przekonań.
Dla mnie (nie uważam się za w pełni ułożonego) taka sytuacja to dramat człowieka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)