wtorek, 13 października 2009

Warszawa - Kraków

Dziś odwiedziła Kraków osoba, z którą od dawna się przyjaźnię. Po wielu różnych wątkach wszedł temat sztuki i bieżącego życia kulturalnego. Konkluzją było stwierdzenie, że w Warszawie są pieniądze i za nimi przyjeżdżają artyści, natomiast w Krakowie jest klimat i historia... W Stolicy można zarobić i pieniądzem wiele rzeczy kupić, a w Krakowie zachwycać się urokiem zabytków i dawne wspominać czasy.
Cóż, w Warszawie ludzie nawet na katar biorą tabletki, co w krakowskim pojęciu jest nie do pojęcia, bo wyznaje się zasadę, że jak się ma katar, to potrzebna chusteczka.

I dialog dzisiejszy:
- Chcesz tabletkę na katar?
- Dziękuję, jestem z Krakowa. :)


P.S.
Podoba mi się - na tyle, na ile ją znam - Warszawa; co więcej, ciekaw jestem tego miasta, nie wiem do końca dlaczego, ale mnie pociąga, chciałbym je kiedyś poznać lepiej.

sobota, 10 października 2009

Zatrzymać czas

Ostatnio w rozmowie ze znajomymi zauważyliśmy parę truizmów: że wiele rzeczy ucieka, że życie biegnie jak oszalałe i w tym wszystkim samemu ciągle gdzieś się pędzi. No Kolumbami to nie zostaliśmy...

Zastanawiałem się później jak to jest, że przez ostanie lata czy dziesięciolecie tak wszystko szybko ucieka i odniosłem się do czasów dawniejszych, znanych mi jedynie z książek lub opowiadań rodziców czy dziadków, gdy jeszcze żyli. To, co uderzało i powtarzało się wielokrotnie w ich opowieściach to częste spotkania z ludźmi, wieczorne rozmowy, spotykanie się w domach, udział w wiejskich uroczystościach kościelnych czy świeckich.

Zaczęło mi świtać w głowie, że biegnący czas (dawniej też mieli ludzie co robić i było ciężej, bo cała armia wynalazków nie zastępowała wysiłku fizycznego człowieka) ludzie potrafili zatrzymywać.
A zatrzymywali przez bycie ze sobą. Może nie były to wielkie imprezy, ale tylko zwykłe rozmowy, dzielenie się swoimi doświadczeniami, wiadomościami o innych - tzw. plotkami :) To było przecież utrwalanie zdarzeń, emocji, zachowań i twarzy ludzi ze sobą przebywających.
Kto po takim spotkaniu narzekał, że stracił niepotrzebnie wiele czasu?

Dziś też mam wrażenie, że inni ludzie, szczególnie bliscy i znajomi, pozwalają oderwać się od ciągłego załatwiania, biegania i złapać odpowiedni dystans, też do samego siebie. A nie jest to wcale takie bardzo łatwe, przynajmniej dla mnie.

Obecny sposób życia odpycha ludzi od siebie, chce skazać na samotność w jedynym towarzystwie mody, gadżetów i nowinek technicznych. Gubimy więzi międzyludzkie, które pozwalają nam choć trochę być ze sobą bez względu na czas.


Więc być ze sobą, cieszyć się wzajemnie z siebie to najważniejszy, największy i nieoceniony skarb, jaki my - ludzie - mamy.

Znalazłem taki cytat, którym skończę moje quasi-filozoficzne wywody. Być może jest on nieco patetyczny, ale moim zdaniem prawdziwy. Zamiast drugiego słowa można - wg mnie - wstawić jeszcze "przyjaźń", "dobrą znajomość" i nie spowoduje to dewaluacji tej sentencji.
"Tylko miłość potrafi zatrzymać czas."
Jan Jakub Rousseau


P.S.
A tak na koniec jeszcze mi się pomyślało, że ten cytat jest prawdziwy w całej swojej pełni. Zobaczmy nawet na Boga - w rozumieniu chrześcijan. Jest On przecież Miłością, i co ciekawe - czas Go nie dotyczy. Zatem Miłość rzeczywiście może zatrzymać czas :)


poniedziałek, 5 października 2009

Chorągiewka


Osłabiło mnie niezwykle mocne doświadczenie ostatnimi czasy - spotkałem bowiem się z tym, że własne poglądy (istotne), słowa, zachowanie dostosowuje się do środowiska, ludzi, sytuacji, w których się przebywa.

Nie mam ma myśli tutaj radykalizmu w każdym, nawet najmniejszym szczególe, bo nie wiem, czy to jest możliwe.
Ale kwestie fundamentalne tak traktowane - rozbrajają... Po raz pierwszy od dawna czułem bezradność i zupełną niemoc.

Chyba wiem teraz jeszcze bardziej i lepiej rozumiem, co to znaczy ludzka wolność - nie można prawdomówności, stałości przekonań czy zachowań nikomu narzucić. Jednocześnie absurd ale i też granica wolności człowieka: widzieć, jak robi sobie szkodę lub jak błądzi i nie móc tego mu zabronić ani zrobić nic, czego on nie chce, żeby nie ingerować w jego wolną wolę.
To samo musi z człowieka wypływać.

Dojrzałość wewnętrzną nie zawsze zdobywa się z wiekiem, czasem można dorosnąć i twierdzić, że się jest dorosłym, a wewnątrz być nieukształtowanym, bez stałych zasad i przekonań.
Dla mnie (nie uważam się za w pełni ułożonego) taka sytuacja to dramat człowieka.