Nawet jeśli nie idę sam, tylko z jakąś większą grupą, staram się znaleźć takie chwile, żeby pooddychać ciszą.
Dziś jest ona coraz częściej towarem deficytowym w zabieganym społeczeństwie. I czasem mam wrażenie, że niektórzy wręcz jej unikają. Wiem, że nie odkrywam niczego nowego, ale nadal mnie dziwi ta ucieczka od braku dźwięków z zewnątrz jak i tych wewnętrznych.
Jakiś czas temu miałem taką odskocznię - wyjście w Beskid Sądecki - bardzo urokliwą część i mnie osobiście bliską. Nie znam jeszcze wszystkich jego zakątków, ale już sporą część widziałem. Są jednak miejsca, do których wracam z chęcią, np. do chatki na Niemcowej. Pierwszy raz byłem tam już parę ładnych lat temu - nie zmienia się na gorsze jednak to miejsce, co mnie bardzo cieszy.
(To rzeźba, bez której nie wyobrażam sobie chatki, tak jak i innych rzeczy, które się tam znajdują)
Takie obrazki jak ten z kotem wzmagają we mnie poczucie zupełnego zwolnienia płynącego czasu w miejscach jak Niemcowa. Jeszcze złote tło i byłoby prawie jak na średniowiecznych malowidłach symbolizujących bezczas. Tylko taki świecki. :)
Widok z chatki
Trasa całościowo była przeciętna pod względem długości: pierwszy dzień z Rytra na Niemcową (spacerek); drugi: z Niemcowej do Szczawnicy (w miarę normalne tempo).
Trochę tuż po przebudzeniu następnego dnia mżawka zmniejszyła chwilowo ilość optymizmu uczestników wypadu, lecz za to można było zobaczyć inne piękno gór o poranku.
Później się rozpogodziło i na końcu trasy mieliśmy nawet słońce.
Zawsze mam tak, że mi pozostaje chęć dłuższego pobycia w górach :) ale tak już chyba jest ze wszystkim, co daje głęboki oddech i odskocznię od codzienności.
Pięknie! I jak cicho...
OdpowiedzUsuńNie lubię tłoku, szumu. Lubię siebie w domu lub poza miastem, skąd raczej ludzie uciekają
Hmm kiedy w moim zyciu pojawiły się dzieci dla wygody ucieklismy do miasta, bo .... wszedzie blisko. I wtedy dopiero zrozumiałam czym było dla mnie kontamplowanie ciszy. Abstrachując od tego, że mając dzieci rzadko kiedy jest cisza w domu, ale miasto nie dostarcza nam wielu walorów, jakimi dysponuje prowincja. A mówiąc o górach to już zupełnie inna sprawa. Góry się przeżywa, każdy wyjazd, każdą wycieczkę, każde drzewo, i nawet cisza choć pozorna bo przecież szum drzew, odgłos ptaków, zwierząt, jest inna niz ta w mieszkaniu kiedy domownicy śpią, i spią wszystkie sprzęty domowe. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny. Przyjaciele gór są i moimi przyjaciółmi.
OdpowiedzUsuńMieszkam w miejscu gdzie jedno miasto przechodzi w drugie, a to w następne itp. Żeby posłuchać ciszy albo obejrzeć czyste, rozgwieżdżone niebo muszę jechać naprawdę daleko. A najpiękniejszą czerń czerni i ciszę cisz słyszałam ostatnio nocą na angielskiej wsi i przypomniały mi się moje wędrówki po naszych górach. :)
OdpowiedzUsuńMargo - rozumiem, mam bardzo podobnie :)
OdpowiedzUsuńMarto - też tak jest, że czasem nie odczuwa się spokoju miejsca, w którym się jest, zanim nie pozna człowiek czegoś bardziej hałaśliwego.
Miło mi, górska Przyjaciółko ;)
Pieprzu - to jeszcze coś napiszę o tym, bo mam kolejny wyjazd za sobą, tylko nie za wiele czasu, żeby siąść i wpisać.
rytro - niemcowa.. spacerek! powinnam przyjechać do słynnej dzielnicy Ch. i sprać Cię za opowiadanie głupot ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://usmiech-swiata.blogspot.com/2010/05/odcinek-28-daleko-jeszcze.html toż ja prawie ducha wyzionęłam na owej wędrówce ;P
No już nie przesadzaj - było całkiem przyzwoicie na trasie z Rytra i radziłaś sobie bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekaw jestem, jakby wyglądało to spranie :D
a mogłam to dziś zrobić, żeby ulżyć Twojej niezdrowej ciekawości :P była okazja =D ale prać mężczyzna w takiej kawiarni... za duże ryzyko xD
OdpowiedzUsuńByłoby ciekawie i nie wiem, czy tak niezdrowo :D
OdpowiedzUsuńEch, góry... Ja ostatnio eksplorowałam koleje zakątki Beskidu Wyspowego, zapraszam do zapoznania się ze szczegółami na łamach "masali" :)
OdpowiedzUsuńA Beskid Sądecki, cóż - jak dla mnie jedyna część polskich Beskidów jak dotąd zupełnie nieodkryta. Czekam zatem na dalsze rekomendacje :)